Publikacje
„O aborcji nie było mowy” PRZECZYTAJ! PROSZĘ!
There was a problem loading image 'images/Immuś z babcią - 1.jpg'
There was a problem loading image 'images/Immuś z babcią - 1.jpg'
There was a problem loading image 'images/Immuś lub naciskać klawisze swojego pianina.jpg'
There was a problem loading image 'images/Immuś lub naciskać klawisze swojego pianina.jpg'
„O aborcji nie było mowy” PRZECZYTAJ! PROSZĘ!
- Jestem rodziną zastępczą Immusia ---babcią, bo córka była porwana i zgwałcona i dowiedziała się, że jest w ciąży i w 20 tygodniu dowiedziała się, że dziecko będzie warzywem, ale chciała urodzić choć namawiali profesorowie w Białymstoku na aborcję, urodziła ślicznego synka – napisała na Facebooku 5 listopada Elżbieta Meller, która podjęła się trudu wychowywania wnuka i szukania dla niego środków, by ratować jego zdrowie i życie, które jest tak samo cenne jak każdego z nas. Dzisiaj dziecko, które cudem uniknęło skalpela lekarza-aborcjonisty, znów i ciągle potrzebuje pomocy, Twojego i mojego gestu!
Nazywam się Robert Wit Wyrostkiewicz, jestem dziennikarzem, jednak nie wiem w jakiem kanonie sztuki dziennikarskiej napisać do Was, Drodzy Czytelnicy. Wybaczcie mi, że nie utrzymam żadnej ze znanych mi form publicystycznych. Chciałbym jedynie, aby Czytelnik serwisu Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy przeczytał to, co ja przed chwilą i rozważył w swoim sercu, czy jest w stanie spełnić chrześcijański obowiązek Jałmużny. Zazwyczaj zajmuję się dziennikarstwem śledczym; nie proszę, ale obnażam; nie żebrzę, ale wymagam; nie piszę o swoich uczuciach, ale podaję fakty. Dzisiaj chciałbym tych, którzy czytają moje artykuły oraz artykuły moich Koleżanek i Kolegów redakcyjnych, prosić, błagać, o to, byście przeczytali ten tekst do końca. Będzie to głownie cytat… bo cóż tu dodać do tego, co już zostało napisane…?
Historię próby abortowania Immanuela jego babcia opisała w ten sposób:
„Immanuel był dzieckiem skazanym na aborcję w 20 tygodniu ciąży. Profesor i ginekolodzy orzekli, że nie ma mózgu, że jest dziura w sercu, że to warzywo, z ogromnym wodogłowiem, które nawet nie przeżyje porodu. Pozostała modlitwa i wołanie do Boga. O aborcji nie było mowy, to bijące maleńkie serduszko poruszało uczucia i wywoływało łzy. Immuś urodził się jako wcześniaczek z wielką główką, ale z 1 cm mózgu, bez dziury w sercu, bardzo ruchliwy, śliczny chłopczyk z wielkimi niebieskimi oczkami. Z godziny na godzinę woda w główce gromadziła się i wysadzała oczka z oczodołów, dlatego od razu zrobiono mu operację wstawienia zastawki oponowo otrzewnej. Oczka wróciły do normy, ale były niewidzące.
Immanuelek nie wydawał też głosu; nie płakał, tylko pojękiwał żałośnie. Lekarze nie dawali szans na przeżycie jednego miesiąca. Pojawiła się padaczka, niedokrwistość, refluks, alergia i niedowład kończyn. Neurochirurdzy, neurolog, okulista - wszyscy rozkładali ręce. Mózg nie wysyłał impulsów, był za maleńki. Ukochany Bóg dał jednak Immusiowi wolę życia i walki o nie. Nie było chwili abyśmy się nie modliły, obie bez mężczyzn, bo obie samotne, modliłyśmy się o uzdrowienie Immanuelka. Jeśli Pan Jezus uzdrawiał dawniej, a przecież Bóg się nie zmienia, uwierzyłyśmy, że Pan Bóg uzdrowi także Immusia.
Pierwszy rok życia Immiego był dramatyczny, ciągłe ataki padaczki, bezwładne ciałko, reanimacja, powrót do życia...i tak co miesiąc. Pojawił się jednak następny centymetr mózgu. Wierzę, że Bóg uzdrawia, wiara i zaufanie w działanie Pana Jezusa jest cały czas gorące, świeże. Przy takim chorym, leżącym dziecku nie sposób nie modlić się i nie dziękować ukochanemu Stwórcy za każdy przeżyty dzień z Immusiem. Drugi rok życia z nadzieją w moc Boga i rehabilitację ciałka, aby utrzymywało wielką główkę. Logopeda, terapia światłem i dźwiękami, wszystko co możliwe dla dobra dziecka. Było coraz lepiej, a Immi przepraszał, że żyje - był pogodnym ślicznym chłopczykiem.
We wrześniu 2014 roku, kiedy leżałam z Immanuelkiem w szpitalu po kolejnym ataku padaczki, lekarze stwierdzili, że mały widzi. O Boże, zaczął widzieć, obserwować, rozróżniać osoby, ciekawy świata wokół. Immanuel ma teraz 2,5 roku, gdy odzyskał wzrok, stał się też kontaktowy, wyciąga rączki, bawi się zabaweczkami, zaczyna gugać i rozmawiać po swojemu, wydaje dźwięki. Rehabilitantka jest zadowolona, bo zaczyna także podnosić główkę, choć jeszcze z ogromnym wysiłkiem. Zniknęła też alergia, refluks, nie musi jeść już specjalnego mleka Nutramigen, ale je Bebiko z kaszą manną, ma apetyt na zupki i banany. Uwielbia bawić się z kotem i reaguje na ulubione piosenki.
Kochani, najłatwiej byłoby zrobić aborcję i nie mieć problemu z takim dzieckiem, ale chore dziecko Bóg leczy, a przez nie leczy nas samych. Uczy miłości, empatii, opieki 24 godz. w ciągu dnia. Takie dziecko jak Immuś, jest cudem Bożym. Patrząc na niego, wierzy się Bogu, że żadna choroba nie jest straszna, że dla Pana Boga żadne problemy nie są tak wielkie jak nam się wydaje. Wierzę, że Immi jeszcze będzie siedział, chodził, biegał, śmiał się i pięknie rozmawiał. Ufam, że Pan Jezus to uczyni.
Jak nie kochać Boga, który bardziej kocha nienarodzone dzieci i daje nam nawet te chore, aby czegoś nas nauczyć, a przy tym nas wspierać.
Ela, babcia Immanuelka”
Drodzy serwisu KSD, Jezus Chrystus mówił, że „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Jeśli widzicie już w chorym dziecku, które zdaniem lekarzy nie zasługiwało na życie; jeśli widzicie w nim Chrystusa, czyńcie Immusiowi tak jakbyście widzieli Ukrzyżowanego.
Tak bardzo chciałbym, abyśmy wszyscy doświadczyli tego, jak wiele otrzymujemy my sami dając coś od siebie. Nie myślcie, że pisze to, bo jestem jakimś wielkim darczyńcą. Pisze to ze wstydem i z wyrzutami sumienia…
https://web.facebook.com/ElaRosikMeller?fref=ts
nr konta dla Immanuela:
Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „SŁONECZKO” 77-400 Złotów, Stawnica 33A 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010
koniecznie z dopiskiem "385/S IMMANUEL SOBCZYK"
Chyba nieprzypadkowo chłopczyk został nazwany swoim imieniem… Czytając słowa Pani Ewy jak najbardziej pasuje ono do sytuacji.
'Immanu 'el - Bóg jest z nami