Aktualności
Ucieczka va banque
Przeżył głód i upokorzenia w Auschwitz. Z obozu zagłady wydostał się samochodem, ubrany w esesmański mundur. Brawurowa ucieczka postawiła na nogi Niemców z Berlina.
W pułapce
Kazimierz Piechowski z domu wyniósł miłość do Boga, człowieka i ojczyzny. Wychował się i dorastał w harcerstwie, nauczył się pomagać słabszym. W czasie II wojny światowej Niemcy mordowali harcerzy. Kazimierz z kolegą Alkiem Kiprowskim uciekli z Tczewa w Bieszczady. Zamierzali przez Węgry dostać się do wojska polskiego we Francji. W połowie listopada 1939 r. wpadli, Niemcy złapali ich półtora kilometra od węgierskiej strażnicy. Zostali osadzeni w Baligrodzie. Katowani, powiedzieli prawdę: zamierzali przekroczyć granicę. – Po aresztowaniu przez gestapo i ośmiu miesiącach w więzieniach (Sanok, Kraków – Montelupich, Nowy Wiśnicz) zostałem 20 czerwca 1940 r. wywieziony do niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz – wspomina Piechowski.
Nieludzka niewola
Kazik wcześniej nie słyszał o Auschwitz. Do obozu zagłady przybył z drugim transportem. Większość więźniów stanowili harcerze. Kazimierz dostał numer obozowy 918. Mordercze ćwiczenia fizyczne, a później głodzenie miały złamać ducha nowo przybyłych. Pozbawieni godności i człowieczeństwa, mieli tylko pracować. W początkowym etapie niewoli Kazika płomień piekła KL Auschwitz dopiero się rozniecał. Więźniowie budowali ogrodzenie i budynki. Pierwsze egzekucje wykonywał pluton złożony z dwudziestu esesmanów. Akcją dowodził Lagerführer Karl Fritzsch. Na początku egzekucje przeprowadzano w dole w pobliżu obozu, później była tam obozowa rzeźnia. Przez jakiś czas Piechowski pracował w Leichenkommando. Woził ciała zabitych do krematorium. Dwuletnia niewola spowodowała, że cierpi na tzw. syndrom KL Auschwitz – psychicznie wciąż czuje się więźniem.
Strach
Załoga obozu zagłady w Auschwitz wyszła ze szkoły Theodora Eickego. W szkole katów w Dachau przygotowywał on kadry obozów koncentracyjnych, ucząc pogardy i nienawiści do więźniów. Komendantem obozu Auschwitz był Rudolf Höss.
„Ja wiem, że śmierć wisiała nad nami od pierwszego do ostatniego dnia. I nigdy nikt z nas nie wiedział, czy ten dzień to będzie dla niego ten ostatni dzień, czy jutro jeszcze będzie żył, czy nie, czy stanie do apelu, czy już nie” – pisze Kazimierz Piechowski w autobiografii „Byłem numerem…”.
Głód
Piechowski marzył o chlebie. Kiedy w obozie było już tysiące więźniów, głód rozdzierał wnętrzności. Człowiek czuł go bez przerwy. „Głód. Ciągle głód! Co robić, żeby go zaspokoić? Myśli z mózgu wyprane, żołądek boli jak nożem pocięty, trudno złapać powietrze. Jedna myśl tylko uparcie drąży mózg: Jeść! Jeść! Jeść!” – wspomina Piechowski w „Byłem numerem…”. Kiedyś zgłodniały Kazik po kryjomu nabrał zupy do puszki. Przyłapano go. Za karę dostał godzinę słupka na strychu Bloku Śmierci: został powieszony za przeguby rąk u belki podtrzymującej dach. Ta kara powodowała taki ból, że więzień tracił świadomość.
Bóg pomaga
– Pracowaliśmy od poniedziałku do soboty. Czasami w niedzielę. Wtedy nie było czasu na usunięcie wszy. Kiedyś na spacerze, a byłem już bardzo osłabiony, podszedł do mnie ojciec Maksymilian Kolbe. „Jak tam?” – zapytał. „Wesoło nie jest” – odpowiedziałem. „Wiem, wiem. Wszyscy tu mamy niewesoło”. Położył mi rękę na ramieniu i dodał: „Pamiętaj. Nadzieja, tylko nadzieja”. I rozeszliśmy się – tak Piechowski wspomina dziś spotkanie z ojcem Kolbe.
Kapo wywodzili się z niemieckich przestępców kryminalnych. W Auschwitz tworzyli klimat mordu i terroru. Jednak kapo Otto Küsel pomógł Piechowskiemu. Skierował go do pracy w HWL-u, czyli głównym magazynie oddziałów SS. Praca była ciężka, ale pod dachem – załadunek i wyładunek towarów. Piechowski zaprzyjaźnił się z Eugeniuszem Benderą. Ten dowiedział się, że jest na liście więźniów do likwidacji. Genek – bardzo dobry mechanik samochodowy – zapewnił, że jest w stanie uprowadzić naprawiony samochód komendanta obozu. Wspólnie z Kazikiem wymyślili plan ucieczki.
Piechowski znalazł pomieszczenie z esesmańskimi mundurami i bronią. Opracował plan dojścia do HWL-u. Wymyślił fikcyjne komando. Uciekł z trzema współwięźniami jako członek Rollwagenkommando.
Przy pracy więźniowie używali Rollwagen – wozów i platform. Dysponując wozem, uciekinierzy mogli przejechać przez bramę z napisem „Arbeit macht frei” do Lagergebiete. Tam znajdowały się warsztaty samochodowe i magazyny. Do obsługi Rollwagen potrzeba było co najmniej czterech więźniów. Bendera zaproponował ucieczkę ks. Józefowi Lempartowi, Piechowski – Staszkowi Jasterowi. Uciekinierzy ustalili role i podzielili się czynnościami. Uzgodnili, że na terenie obozu nie użyją broni, w razie wpadki się zabiją. Poza obozem postanowili nie poddać się bez walki.
Uciekli w sobotę 20 czerwca 1942 r. Piechowski, pracując przy wyładunku, odkręcił nakrętkę na śrubie pod stalową klapą włazu do bunkra z koksem i wyjął śrubę. Bendera przygotował do ucieczki samochód. Lempart napełnił bak Steyera 220. Staszek przygotował dla Kazka żółtą opaskę Vorarbeitera. Jaster, emisariusz Pileckiego, zabrał ze sobą jego raport na temat obozu, przeznaczony dla Komendy Głównej AK. Czterej więźniowie, ciągnąc Rollwagen ze śmieciami, zbliżyli się do bramy „Arbeit macht frei”. Kazek zameldował esesmanowi: „Więzień 918 i trzech do Lagergebietu”. Poinformował, że z powrotem przywiozą płyty przed blok 2. Uciekinierzy zostawili wóz między obozem a HWL-em. Genek otworzył bramę warsztatu. Pokazał kolegom samochód przeznaczony do ucieczki. Kazik zabrał Józka i Staszka do magazynu. Kiedy ubrani w niemieckie mundury i zaopatrzeni w broń uciekinierzy byli gotowi, Staszek dał znać Genkowi. Ten podjechał pod rampę samochodową. Około 60 metrów dalej była Postenbude. Z niej strażnik niemiecki widział, jak więzień Genek zdejmuje czapkę przed Kazikiem w niemieckim mundurze. Kazik wskazał drzwi. Genek wszedł i założył przygotowany mundur. Staszek i Józek wnieśli broń do samochodu. Kazek znał niemiecki, grał rolę Untersturmführera. Pozostali byli szeregowymi esesmanami. Zajęli miejsca w samochodzie. Ruszyli. Z odległości około 200 metrów zauważyli szlaban. Tam wszystko miało się rozstrzygnąć. Wreszcie stanęli pod szlabanem. Teraz Kazik musiał zagrać swoją rolę oficera SS. Otworzył drzwi samochodu i krzyknął: „Mach auf! Śpisz do cholery, czy co?! Ile mamy tu czekać?!”. Esesman w pośpiechu uniósł szlaban. Pozdrowił przejeżdżających.
Uciekli z Auschwitz. W lesie zostawili uszkodzonego Steyera. Zabrali broń, amunicję. Dotarli do Generalnej Guberni. Byli ścigani przez Niemców. Hitlerowcy oferowali ludności duże pieniądze za pomoc w ujęciu uciekinierów z Auschwitz, określanych jako bandyci. Chronili się w polskich chatach lub w łanach zbóż. Na jednej z plebanii u życzliwego księdza zostawili rannego Józka. U gospodarza otrzymali cywilne ubrania. W tym samym dniu Jaster pożegnał się i wyruszył do Warszawy. Genek z Kazikiem wybierali się do Czortkowa na Ukrainie, Genek miał tam rodzinę. Doszli do polskich terenów, w większości zamieszkanych przez Ukraińców. Kazik udawał niemowę – wiadomo było, że Ukraińcy mordują Polaków. Wobec tego zmienili zamiar i wyruszyli do wsi Lasek, gdzie Genek miał znajomych. Po dotarciu do Słupczyńskich Genek otrzymał Kennkarte. Wrócił w rodzinne strony. Kazik trafił do sąsiedniej wsi. Został wiejskim pomocnikiem Nowakowskich. Po otrzymaniu Kennkarte na nazwisko Władysław Sikora spotkał się z „Piecem” – łącznikiem oddziałów partyzanckich. W obecności trzech mężczyzn złożył akowską przysięgę. Trafił do oddziału „Garbatego”. Dwa razy był ranny: raz pod miejscowością Końskie, drugi raz pod Radoszycami.
W 1945 r. Kazik wrócił do swoich. W 1939 r. jego rodzice zostali wypędzeni z mieszkania, bo Niemcy potrzebowali Lebensraum – przestrzeni życiowej. Piechowscy trafili do gospodarstwa w okolicy Tczewa. Do końca wojny mieszkali w oborze, w jednym z boksów dla krów. Matka pracowała przy krowach, ojciec – jako pomoc kowala. Nie podpisał Volksliste.
– Nasza ucieczka to była gra va banque. Z jednej strony wyniszczeni więźniowie. Z drugiej kilka tysięcy „panów” SS. Ucieczka rozjuszyła esesmanów. Była szokiem dla władz w Berlinie. Z centralnego obozu Auschwitz nie udała się żadna próba ucieczki ani przed naszą brawurową akcją, ani po niej. Poza tym jej powodzenie uniemożliwiło zabicie dziesięciu więźniów za jednego uciekiniera i to właśnie było powodem szoku i wściekłości Niemców. Wygraliśmy tę grę – opowiada Piechowski.
Kazik zapisał się na politechnikę. Po wojnie partyzanci mieli obowiązek się ujawnić, Piechowski tego nie uczynił. W każdym zakładzie pracy była „wtyczka”. Ktoś go podpatrzył i doniósł UB. Postawiono mu fałszywe zarzuty: sabotaż, nieujawnienie się, prowadzenie kreciej roboty, posiadanie pistoletu bez zezwolenia. Oczywiście broń mu podłożono. Dostał dziesięć lat. Siedział m.in. w więzieniach w Gdańsku, Sztumie oraz w kopalni „Niwka”. W Gdańsku spotykał więźnia Alberta Forstera. Ten zbrodniarz na początku wojny nawoływał do mordowania Polaków…
Kazik wyszedł na wolność po siedmiu latach. Stracił młodość. Najpierw była wojna i niewola niemiecka. Później – nasi „kochani czerwoni”. Dziś inżynier Piechowski ma 91 lat. Dzięki Bogu – żyje!
Fot. www. wikipedia.org
Joanna Kuczyńska
Źródło: Moja Rodzina 11/2010