Publikacje
red. Barbara Zygadło: "STOP - kulturze idiotów"
Stop kulturze… idiotów
Protest goni protest. Najpierw sprzeciw wobec znieważającej uczucia religijne instalacji video w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, a teraz żądanie usunięcia dyrektora Jana Klaty z Teatru Starego w Krakowie. Publiczność ma dość obscenicznych, znieważających widza przedstawień oraz instalacji. To nie jest sztuka - mówią widzowie – nie może więc być finansowana ze środków publicznych.
Dotacje państwowe powinny wspierać kulturę a nie dzieła zadymiarzy, którzy rozgłos uzyskują wyłącznie przez wywołanie skandalu. Następny już czeka na progu… Nowy dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej Jerzy Lach zamiast starych ramot, (jak się wyraził), przygotowuje teraz operę nowoczesną, zatytułowaną "Anna" o.... posłance Annie Grodzkiej. Libretto nowej polskiej opery jest już w opracowaniu. Piszą je znany dziennikarz z Gazety Wyborczej i mniej znana pani Konarzewska. Tylko kto to zechce oglądać?
Nikomu nie przeszkadza, że z repertuaru WOK znika Mozart. Program teatru operowego musi być przecież koniecznie awangardowy! Dzieła wszystkie Mozarta, którymi Warszawska Opera Kameralna wyróżniała się spośród teatrów operowych świata, są systematycznie wypierane z repertuaru przez przedstawienia Awangardowej Sceny Młodych. Warszawska Opera Kameralna jest jednostką organizacyjną Samorządu Województwa Mazowieckiego. Czy Mazowsza nie stać na dofinansowanie WOK? Komu przeszkadza Mozart?
Co zamiast kultury?
I kto finansuje i promuje „dzieła” tak niedorzeczne, jak na przykład video Jacka Markiewicza wystawione ostatnio w Centrum Sztuki Współczesnej? Czy istotą dzisiejszej sztuki jest wyłącznie prowokacja? Łamanie wszelkich zasad i tabu, obraza uczuć religijnych, potwarz rzucana inteligencji widza? Protesty i oburzenie widza dźwignią sztuki? Po co i dlaczego? Kto prowokuje? Skąd środki na tak wątpliwe „dzieła” budzące takie emocje społeczne? Dlaczego przeznacza się je na skandalizujące „wydarzenia”? Nie od dziś wiadomo przecież, że stale brakuje pieniędzy na finansowanie prawdziwej kultury. Czy wkrótce przekonamy się, że taka już nie istnieje? I co gorsza, nie ma też na nią zapotrzebowania?
Sztuka współczesna i jej odbiór w Polsce
Kultura współczesna i modele jej rozwoju są obiektem wielu badań socjologów i filozofów. Jaki obraz wyłania się z tych badań? Wielokrotnie przywoływany jest skandalicznie niski poziom czytelnictwa, brak zainteresowania sztuką, architekturą, teatrem i filmem, a nawet uczestnictwem w wydarzeniach kulturalnych organizowanych nieodpłatnie. Powszechne zatem stało się biadolenie nad brakiem uczestnictwa Polaków w kulturze. Gdy jednak chcą w niej uczestniczyć, przychodzą, kupują bilety, patrzą, słuchają, pragną wyrazić swoją opinię – mówi się do nich: kołtuny precz z teatru, mohery won z galerii. A może „król jest nagi”?
Czym żywi się kultura współczesna?
Co ma do zaoferowania? Czy jest atrakcyjna i w jaki sposób? Jakie wartości promuje? I najważniejsze, czy warto w niej uczestniczyć? Na te i podobne pytania odpowiada ks. prof. Andrzej Zwoliński, kapłan diecezji krakowskiej, medioznawcza, autor książek, profesor teologii, Kierownik Katedry Katolickiej Nauki Społecznej Uniwersytetu Papieskiego im. Jana Pawła II w Krakowie. Wykład, jaki ks. Andrzej Zwoliński przygotował dla dziennikarzy uczestniczących II Pielgrzymce Dziennikarzy na Jasną Górę nosił tytuł „Współczesna kultura jako wyzwanie dla mediów”.
Pułapki kultury współczesnej
Ksiądz Andrzej Zwoliński przywołał alegoryczny, starochrześcijański obraz Kościoła jako okrętu płynącego po morzach świata. Morze to jest dzisiaj wyjątkowo wzburzone dzięki zjawiskom zachodzącym właśnie w kulturze. Ksiądz profesor wyodrębnił, nazwał i opisał cztery modele kultury współczesnej, które warto poznać, by je… przezwyciężyć. Rozpoznanie ich, a zwłaszcza umiejętność dania właściwej odpowiedzi, staje się dziś prawdziwym wyzwaniem dla współczesnego dziennikarstwa.
Kultura idiotów
Choć określenie to wydaje się zbyt potoczne, jest to pojęcie socjologiczne, niejednokrotnie przywoływane przez specjalistów. Kultura idiotów to kultura popisu dla samego popisu, szokująca dziwnymi zachowaniami, sztuka koniecznie kontrowersyjna poszukująca nowych, niestandardowych środków wyrazu, łamiąca zasady i przekraczająca wszystkie dotychczasowe tabu. Wszystko co szokujące, śmieszne, kontrowersyjne ma dziś większą szansę zaistnienia, a że głupie – to nie ma znaczenia.
Kultura idiotów działa w sposób nieracjonalny i nierozsądny. Gra na emocjach, które próbuje niebezpiecznie rozhuśtać. Prowokuje emocjonalne pyskówki i tworzy stygmatyzujące etykiety.
Odpowiedzią mediów na to zjawisko powinno być światło prawdy. Nie należy dawać się złapać w pułapkę emocji i bezwartościowej rozmowy. Nie warto wdawać w nierozsądne rozważania, które tylko uwiarygadniają w świadomości społecznej zjawiska, które choć włączane w obieg kultury, kulturą nie są i być nie mogą.
Kultura wymiany
Najprościej określić ją można słowami „wszystko na sprzedaż”. Wszystko można oszacować, wycenić, wszystko kupić. Na sprzedaż jest lojalność, pogląd na każdy temat, a nawet człowiek. Można kupić artykuł z ukrytą w nim sugestią, a nawet reklamą. Można kupić kobietę, dziecko, niewolnika. Choć dla Europejczyka brzmi to niewiarygodnie, w XXI wieku za 50 dolarów można mieć prawdziwego niewolnika (tyle kosztuje chrześcijanin na muzułmańskim targu w Sudanie, natomiast w Azji za 350 dolarów kupuje się Tajkę, dostarczaną na własność europejskiemu turyście). Szacuje się, iż obecnie na świecie jest ok. 200 mln niewolników. To więcej niż liczba wszystkich Afrykanów przewiezionych do Ameryki w czasach niewolnictwa – mówił Andrzej Zwoliński.
Jak się przeciwstawić kulturze wymiany? Odpowiedzią jest tylko darmowa służba. Lecz za prawdę i odwagę nikt nie płaci, i warto to wiedzieć. Należy jednak cenić prawdę. Trzeba mieć świadomość, że czasem wystarczy tylko czyjaś obecność - dziennikarza lub obserwatora - by dodać odwagi ludziom zmagającym się z zagrożeniem, walczącym o godność i prawdę.
Kultura autystyczna
Mówimy o niej wtedy, gdy wirtualna rzeczywistość pociąga bardziej niż świat za oknem. Prowadzi to do wyobcowania człowieka, czasem kompletnej alienacji. Ludzie nie potrafią nawiązywać kontaktu z innymi, nawet z własną rodziną. Stają się obojętni, zamknięci w sobie, niewrażliwi. Rzeczywiste problemy wydają się nieważne. Zanika empatia i współczucie. Zanika człowieczeństwo.
Jesteśmy dziś zamykani w osobnych okienkach. I to nie tylko za sprawą Internetu. Uzależnienie ekranowe to już jednostka chorobowa. Ileż razy rodzina serialowa bywa ważniejsza od prawdziwej - w porze nadawania serialu telewizyjnego nie można się spotkać, porozmawiać, często nawet odezwać się. Znikają zwykłe ludzkie odruchy. Człowiek zostaje wyobcowany z podejmowania decyzji etycznych, wyjęty z otoczenia, środowiska, wspólnoty. „Moją ojczyzną jest Facebook” to zdanie zawojowało niedawno Internet!
Jedyną obroną przed kulturą autystyczną jest budowanie więzi – rodzinnych, sąsiedzkich, wspólnotowych. Ofiarowanie swojego czasu, swojej uwagi, swojego zainteresowania. Cierpliwe i nieustające.
Kultura destrukcji
Bywa nazywana także cywilizacją śmierci. Jest to szereg zjawisk polegających na destrukcji więzi społecznych, takich jak niszczenie rodziny, deptanie wspólnoty narodowej. Kultura destrukcji zaczyna się od wyśmiewania dotychczasowych wartości, negacji tradycyjnych zachowań, kpinie z religii. Obowiązuje „zasada uniwersalnej przemiany”, czyli wszystko jest możliwe, wszystko etyczne, wszystko dopuszczalne. Następuje odwrócenie pojęć, banalizacja symboli, w tym nawet banalizacja zbrodni. Podczas niejednej gry komputerowej można na przykład odprężyć się i odpocząć… mordując ekranowych bohaterów. Można kupić drugie życie albo przeżyć własną śmierć. W tym pomieszaniu świat realny i świat wirtualny przenikają się wpływając jeden na drugi. Kultura destrukcji jest szczególnie niebezpieczna dla dzieci.
Zadaniem dziennikarza jest więc obrona cywilizacji życia rozumiana jako obrona wartości cywilizacji europejskiej opartej na prawie naturalnym i etyce chrześcijańskiej.
Czy są to rozważania tylko teoretyczne?
Otóż niestety nie. Jesteśmy atakowani zjawiskami tego typu na każdym kroku. Ostatnie przykłady to nie tylko szokujący eksponat na wystawie w CSW w Warszawie ale także głośna kolekcja ubrań wzorowana na…. łachmanach więźniów obozów koncentracyjnych. Japońska projektantka (której nazwisko litościwie przemilczam), po słowach protestu i totalnej krytyki zniszczyła swoją kolekcję. Na szczęście więc były i oburzenie, i protesty! Na co jednak liczyła projektantka? Zapewne chciała zaszokować, by zaistnieć w świecie mody… i znakomicie jej się udało. Znalazła się na pierwszych stronach gazet. Podobnie w Polsce głośne były poprzednio takie „instalacje artystyczne” jak… genitalia na krzyżu czy obieranie kartofli w Narodowej Galerii Sztuki. Dlaczego w Centrum Sztuki Współczesnej lub w galerii „Zachęta” prezentuje się tego rodzaju „eksponaty”, ze sztuką mające niewiele wspólnego? A wszystko za publiczne pieniądze? Bo każda galeria prywatna z pewnością by zbankrutowała!
Barbara K. Zygadło Warszawa listopad 2013