Publikacje
polemika z Wpolityce.pl - "Kościół bada cud..."
1 listopada, popularny prawicowy portal wPolityce zamieścił na swojej stronie artykuł o cudzie, który może być podstawą do kanonizacji bł. Jerzego Popiełuszki. (http://wpolityce.pl/kosciol/270369-kosciol-bada-cud-za-sprawa-bl-ks-popieluszki-kard-nycz-kanonizacja-najwczesniej-w-2017-r).
W dniu Wszystkich Świętych, jest to bardzo ciekawa wiadomość dla każdego Polaka, a szczególnie dla kogoś kto znał osobiście tego świętego i jak ja, był świadkiem w Jego procesie beatyfikacyjnym. To święto faktycznie powinno nastrajać nas radośnie i pobudzać nadzieję. Niestety, kiedy zacząłem uważnie czytać ów komunikat, mój dobry nastrój przygasał. Bo jak to? Skoro Kościół, konkretnie Trybunał Kanonizacyjny powołany przez biskupa Michela Santier z Creteil powołany do sprawy zbadania cudu we wrześniu br. zakończył pomyślnie procedurę dowodzenia cudu, to w czym problem? Owszem Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych musi jeszcze zbadać poprawność procedur prowadzonych w Creteil, ale jak to przyznaje autor posługujący się znakiem bzm/PAP, cud został już uznany! Czytam dalej, że metropolita warszawski kardynał Nycz informuje, że radość jest przedwczesna, bo trzeba czekać aż uzdrowiony przeżyje 5 lat. Wedle wyliczeń warszawskiego hierarchy, cieszyć się będziemy mogli najwcześniej dopiero w 2017 roku! Nie wypada dyskutować z takim autorytetem, ale mnie się wydaje, że kiedy proces jest już na etapie watykańskim, to wszystko zależy teraz od decyzji Papieża. Dlaczego mamy zakładać, że procedury muszą jeszcze trwać latami, skoro cud jest uznany, a jego okoliczności spektakularne? Ja w każdym razie chcę wierzyć, że skoro tylko sprawa dotrze do wiadomości Ojca Świętego, to decyzje będą równie spektakularne.
Lektura dalszej części artykułu, też niestety nie wyzwala ku radości. Wspomniany autor w ostatnim akapicie tekstu informuje nas, że błogosławiony Jerzy, to jest ten ksiądz „związany z Solidarnością i robotnikami, który po ogłoszeniu stanu wojennego krytykował nadużycia władzy komunistycznej”. Gdybym wiedział, kto konkretnie wygenerował taki komunikat, to może zaprosiłbym autora na rozmowę i pomógłbym mu zrozumieć, kim naprawdę był ksiądz Jerzy. Tak się składa, że wspierałem posługę tego kapłana okresie trzech ostatnich lat Jego życia i dokładnie wiem z kim był związany i co robił. Wyjaśniam przy okazji, że ksiądz swoją misję realizował w wielu środowiskach i wspierał w potrzebie bardzo wielu ludzi. Wokół Niego gromadzili się równie chętnie robotnicy, jak i np. artyści, intelektualiści oraz środowiska akademickie, w tym i medyczne. Fakt, że stawał często w obronie ludzi należących do związku zawodowego „Solidarność” nie powinien stygmatyzować Go jako „solidarnościowca” i księdza robotników. Dobrze wiemy, że takie sugestie usiłują przemycać do naszej świadomości ludzie związani z lewicą, którzy bardzo dobrze wiedzą, że takie, kojarzone z teologią wyzwolenia postawy były poddane ostrej krytyce Kościoła w tym i samego JP II.
A jak rozumieć wypowiedź autora o publicznej krytyce nadużyć władz komunistycznych jaką rzekomo miał uprawiać ksiądz po ogłoszeniu stanu wojennego? Zapewniam, że ksiądz nie wypowiadał się publicznie, (nie licząc jednego, może dwóch wywiadów udzielonych”zachodnim mediom) Jego jedyną działalnością było odprawianie Mszy świętych „Za Ojczyznę i tych którzy dla Niej cierpią”. Czy głoszenie Słowa i nawiązujących do Niego homilii możemy nazywać publiczną krytyką? To są przecież tezy Urbana i chyba nie wypada do nich nawiązywać?! I jeszcze to jedno, w tym samym akapicie autor przypomina, że ksiądz był przez funkcjonariuszy IV departamentu zastraszany, szykanowany, porwany i następnie po brutalnym pobiciu wrzucony do Wisły. Pytam, czy dziennikarz prawicowy może tak beztrosko przywoływać wielokrotnie już podważane ustalenia zainscenizowanego na potrzeby komunistów tzw. procesu toruńskiego. Nawet, jeśli ze względu na cytowanego na wstępie hierarchę z jakiegoś powodu nie wypada w tym samym tekście posługiwać się nieoficjalną wersją przebiegu wydarzeń, to chyba ktoś, kto chce być rzetelnym dziennikarzem powinien nadmienić, że są to ustalenia poddawane obecnie w wątpliwość. Sumienny dziennikarz, zanim podejmie się sformułowania tak ważnego społecznie komunikatu powinien zadać sobie trud zebrania wiedzy pochodzącej z kilku źródeł. Rozumiem, że krążąca w środkach masowego przekazu utarta sztampa może wprowadzić w błąd, ale nie jest to żadne usprawiedliwienie dla powielania tego błędu.
Zachęcam na przyszłość dziennikarzy, również tego podpisującego się inicjałami bzm/PAP, do kontaktu ze świadkami księdza Jerzego. Założyliśmy, również w tym celu, Misję i zachęcam by za pośrednictwem strony www.misjonarzeksjerzego.pl poszukać autentycznych świadków, którzy chętnie pomogą każdemu, kto będzie chciał rzetelnie pisać o fenomenie Świętego Jerzego naszych czasów.
Adam Nowosad, 11.11.2015r.