Publicystyka
DZIEŃ ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH, 1.marca.2018 - osobista relacja uczestniczki dla KSD
>NASI KOCHANI ZOŁNIERZE WYKLĘCI. Dziś stojąc tu, na Rakowieckiej, pogrążona w smutku, tu, w miejscu gdzie torturowano i mordowano Was naszych bohaterów ZOŁNIERZY WYKLĘTYCH.Patrząc w oczy Waszym potomkom. I w myślach dziękując Bogu I Instytutowi Pamięci Narodowej, dzieki któremu przetrwa tu historia dla pokolen.Stałam dumna z tego muzeum, spogladając na profesora Krzysztofa Szwagrzyka, który przwrócił Was, bohaterów do zycia w naszych sercach i wspomnieniach. Poświecili zycie dla naszej wolnosci, dla wolnej OJCZYZNY. Dziś doczekali i oni tej wolności, przywrócona została im godność. Muzeum zrobiło na mnie ogromne wrazenie...
Jeszcze przed bramą wejciową do muzeu poznałam wielu wspaniałych starszych ludzi, niejedna z z tych osób mogła być moją babcią lub dziadkiem... Pomyslałam wtedy ile szcześcia mają ich rodziny, że zapewne cudem ocaleli i dziś, jako byli więźniowie, towarzysze z celi, czy najbliżsi tych, którzy tu zostali straceni, za tymi murami przesiąkniętymi cierpieniem i krwią Polaków, patriotów...te mury dzisiaj przemawiaja do nas, wołają, by nie zpominać, żeby pamietać, szukać każdej kostki tych pomordowanych tak bestialsko i przekazywać pamięć i prawdę dalszym pokoleniom. Nie miałam takiego szczęścia, by poznać historię moich dziadków Może wsród nich tez byli „wyklęci”...Mam to szczeście, taki dar od Boga, że ludzie nie znajac mie opowiadaja czesto swoje przeżycia i historie i tym razem spotkałam dwóch starszych panów, opowiedzieli o dwóch wspaniałych przyjaciołach, którzy za tymi murami w celi spotkali sie poraz pierwszy, byli przesuchiwani i torturowani, wywożeni w różne miejsca nieznane i tam zastraszani, by ich złamać, a dzis stali tu z nami ...kiedy jeden z nich pokazywal mi swoje odznaczenia trzymajac je w pomarszczonej dłoni jak by to dla niego był caly swiat, drugi zapinał mu kurtkę, troskliwie, zeby przyjaciel się nie przeziębił...ten gest...a ja... nie umiałam powtrzymać łez, to jest przyjaźń tych co nie zdradzili siebie, przyjaźń bohaterów. Powracały historie, wspomnienia, a ja nasiąkałam moją Polską obolałą, cierpiącą, wyklętą, ale niezłomną.Zastanawiało mnie, jak ci kombatanci poczują się we wnetrzu muzeum, co tam zastaną i co ja z nimi przeżyję tam. Emocje takie silne, nie pamietam jak znalazłam sie w środku, wąskie korytarze, metalowe schody, piętra oddzielone siatkami, po srodku pierwszej kondygnacji spogladajaca na nas z góry Maryja w skromnej ramie i zamarło serce i zrozumiałam,że na pewno nie jeden z tych wiezniów modlac sie marzył, by na tę Królową Narodu jeszcze raz spojrzeć. Pierwsza cela, do której weszłam, była celą Witolda Pileckiego, kraty w oknie w obskurnej klitce kamiennej, zatęchłej, dwa wory chyba z sianem, na betonie, niby prycze i tylko zdjęcie Witolda Pileckiego BOHATERA. Jak silną musi byC ta starsza pani, z cudownym wyrazem twarzy, córka, która wejdzie do celi swojego Taty, jak mocarne serce ma ta Polka... Na zewnatrz w szklanych gablotach stare zniszczone kawałki obuwia, okulary, grzebień, różaniec, ryngraf. Patrze na gablote pod wizerunkim Maryji, a w niej śliczny medalik z łancuszkiem, byl w idealnym stanie, pomyslałam,że czas sie dla niego zatrzymał, jakimś cudem, znakiem ? zwiedziłam jeszcze wiele celi. Wyszliśmy na dziedziniec, był straszny mróz, przemówienia, wszyscy chuchali w dłonie, stukali nogą o nogę, by trochę się rozgrzać, serca płonęły z dumy, z naszych Żołnierzy Wyklętych, przywracanych narodowi polskiemu. Patrząc na PRZEDSTAWICIELI PAŃSTWA, MYśLAŁAM, ŻE POLSKA JEST W DOBRYCH RĘKACH CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM ! 1 marca 2018 r., otwarcie Muzeum na Rakowieckiej, Warszawa Monika Fajer, KSD --