Publicystyka
śp. ks. Zygmunt Słomski - wspomnienie, świadectwo red. Bogusława Olszonowicza, KSD
Śp. ks. Zygmunt Słomski
16.X.2022
Wiadomość o śmierci ks. Zygmunta dotarła do mnie w momencie, kiedy wchodziłem do kościoła na niedzielną Eucharystię w Dniu Papieskim 16.10. br. Pokonując kolejne stopnie schodów prowadzących do drzwi głównych świątyni, jak błyskawica, pojawiły się w sercu dziesiątki obrazów i wspomnień z minionych, wspólnie przeżytych lat, czasu kiedy razem tworzyliśmy piosenki i śpiewaliśmy na chwałę Pana. Wydobywająca się z duszy modlitwa: Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie…” brzmiała jakoś dziwnie, jeszcze z niedowierzaniem.
Historia przyjaźni z ks. Zygmuntem sięga pierwszych koncertów gdańskiego religijnego zespołu „Duval” w przymorskiej parafii Matki Bożej Różańcowej. Wówczas Zygmunt był harcerzem. Pewnej niedzieli przyszedł na Mszę świętą do „okrąglaka” i usłyszał grających tam na gitarach młodzieńców. Jak powiedział później, to spotkanie stało się przysłowiowym zasiewem, które – jako jeden z elementów – zaowocowało w przyszłości powołaniem kapłańskim.
Zanim jednak poszedł on do Seminarium Duchownego w Oliwie, założył na Przymorzu własny religijny zespół i podobnie jak my, rozpoczął działalność twórczą. Skomponował dużą liczbę piosenek, które stawały się modlitwą wielu.
Nasze drogi zeszły się w roku 1983, kiedy rozpoczął on pierwszą po święceniach kapłańskich posługę wikariuszowską w parafii, Opatrzności Bożej na gdańskiej Zaspie. Tam wielokrotnie organizowaliśmy razem wieczory muzyczne.
Z perspektywy lat, można te spotkania określić jako warsztatowe, a przy okazji pełne radości, inspirujące do dalszej twórczości kompozytorskiej.
Po oddzieleniu z parafii Opatrzności Bożej wspólnoty św. Kazimierza, ks. Zygmunt rozpoczął pracę w tej drugiej.
To właśnie tutaj, w surowych murach wznoszonej na terenie dawnego punktu katechetycznego świątyni, w nocy 11 czerwca 1987 roku, przed przybyciem na Zaspę Ojca Świętego Jana Pawła II, razem z ks. Zygmuntem Słomskim zorganizowaliśmy wielogodzinny koncert czuwania, przeznaczony dla przybywających ze wszystkich stron Polski pielgrzymów. Do udziału w tym przedsięwzięciu artystycznym zaprosiliśmy kilka zespołów młodzieżowych z innych parafii, a także jednego z członków znanego w Polsce zespołu „Czerwone Gitary”, Bernarda Dornowskiego.
Po parafii na Zaspie, ks. Zygmunt pracował kilka lat w parafii katedralnej w Oliwie, później u Matki Bożej Bolesnej w Gdyni-Orłowie i wreszcie w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Gdańsku-Chełmie.
Można powiedziać, że tam, gdzie był on, tam pojawiali się diwale. Uczyliśmy się od niego teorii muzyki, aranżacji i zapisu nutowego. Trudno dziś powiedzieć od kiedy rozpoczęliśmy współpracę na niwie kompozytorskiej. Istotne jest to, że trwała ona kilkadziesiąt lat. Niektóre z powstałych wspólnie piosenek to: „Piękno Maryi”, „Hymn Wdzięczności”, „Hymn Ufności”, „Chwalmy Pana”, „Kantyk na cześć Trójcy Świętej”, „Jak żyć?”, „Miłość piękna jak krzyż”…
Kiedy zespół „Duval” otrzymał od metropolity gdańskiego arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego pamiątkowe pierścienie „Credite Ewangelio”, ks. Zygmunt przekazał nam, jako dar od siebie dla zespołu, skomponowaną już wcześniej piosenkę pod takim właśnie tytułem. Niezwłocznie też razem ten utwór nagraliśmy.
Powstał wówczas niepisany układ, że utwory ks. Zygmunta Słomskiego i zespołu „Duval” obie strony mogą dowolnie wykorzystywać, a nawet dostosowywać linię melodii według własnej wrażliwości. Zapewne jest to umowa wyjątkowa, świadcząca o zupełnie odmiennym, w stosunku do grup estradowych, podejściu do twórczości religijnej, obowiązująca do dziś.
Jak tylko to możliwe, ks. Zygmunt pomagał archiwizować naszą twórczość, zarówno tą diwalowską, jaki tą wspólną.
Pierwsze nagrania dokonane zostały na zakupionym przez niego sprzęcie i zrealizowane w jednym z pomieszczeń przy kościele św. Kazimierza na Zaspie. Jakiś czas później nagrywaliśmy w kościele św. Jakuba w Oliwie, by z kolei przejść do jednego z nieczynnych garaży, tuż obok katedry oliwskiej. Pamiętna była także sesja nagraniowa na plebanii w Orłowie i w księżowskich pokojach na Chełmie.
Kiedy wsłuchujemy się w tamte, archiwalne nagrania, mają one wyczuwalny klimat autentyczności, zgodny z brzmieniem, jaki słyszeli wierni podczas nabożeństw i koncertów naszych w kościele. Dziś nabrały one szczególnego charakteru jako „znak czasu”.
Muzyka nie była jedyną płaszczyzną, na której utrwalała się nasza przyjaźń. Od 2005 roku ks. Zygmunt aktywnie włączył się do działalności dziennikarskiej. Szybko dał się poznać jako aktywny członek Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Jego teksty, a zwłaszcza poezja, publikowane były na łamach różnych pism. Wiersze doczekały się również publikacji książkowych. Podczas jednej z ogólnopolskich pielgrzymek dziennikarskich na Jasnej Górze ks. Zygmunt został poproszony o wygłoszenie homilii. Jakież było zdziwienie słuchaczy, gdy usłyszeli homilię w formie wiersza…
Kolejny skok aktywności dziennikarskiej nastąpił po 2010 roku, kiedy podjął on posługę proboszczowska w parafii bł. Doroty z Mątew w Gdańsku-Jasieniu. Tam założyliśmy telewizję parafialną TVO Gdańsk-Jasień, gdzie był prezenterem i współredaktorem. Kamera stała się nieodłącznym sprzętem rejestrującym skrupulatnie to, czego byliśmy świadkami. Każdego tygodnia przygotowany był serwis prezentujący aktualne wydarzenia w tej wspólnocie, a także reportaże z ważnych uroczystości zarówno z terenu gdańskiego Jasienia, jak i innych wspólnot. Dzięki aktywności pielgrzymiej powstały m.in. liczne filmy z europejskich sanktuariów, które emitowane były także przez Telewizję „TRWAM”. Nieocenione z punktu widzenia dokumentalnego, które realizowaliśmy podczas wyjazdów na zaproszenie Stowarzyszenia „Comunita Regina della Pace” relacjonujące powstawanie Światowych Centów Modlitwy o Pokój w Ziemi Świętej czy w Kazachstanie. Zawarte podczas tych podróży przyjaźnie trwają do dziś, jak choćby z arcybiskupem Astany Tomaszem Petą, który na wieść o śmierci księdza Zygmunta niezwłocznie odpowiedział modlitwą i zapowiedział, że w najbliższym czasie odprawi w jego intencji Mszę świętą.
Z reakcji wiernych na wieść o jego śmierci, widoczne jest wielkie dzieło kapłańskie, jakiego dokonał dzięki swojej wrażliwości i różnorodnym talentom. Liczni podkreślają, że pomógł im materialnie w trudnej sytuacji, inni podkreślają, że dzięki temu, że ksiądz nauczył ich grać na jakimś instrumencie, dzisiaj są organistami, grają w różnych zespołach, a co najważniejsze, powrócili na drogę wiary.
Ja wspominam Zygmunta, jako tego, z którym mogłem w każdej chwili porozmawiać o wszystkich sprawach życiowych. Wzajemnie umacnialiśmy się w wierze, co niezwłocznie po takiej rozmowie wtapialiśmy w nasze piosenki.
Jadąc we dwójkę na koncerty opowiadaliśmy sobie wymyślane na poczekaniu dowcipy, śmiejąc się z tego do rozpuku.
I takiego go dzisiaj widzę: skupionego podczas Eucharystii i roześmianego podczas podróży.
Kiedy żegnaliśmy przed laty jego ojca, Zygmunt poprosił, żeby zaśpiewać piosenkę: „Kocham Ciebie Panie mój”.
Szczególnie zwracał uwagę na słowa ją kończące:
Źródłem życia jesteś Ty i świętością
Głębią najpiękniejszych cnót i radością.
W bólu serc Jesteś nam ukojeniem,
Tyś zbawieniem wszystkich dusz
I nadzieją, na tą najdalszą z dróg…
Bogusław Olszonowicz
/fotografie z arch. B.Olszonowicza, KSD/
_______________________________________________________________________