Aktualności
Wdzięczność - uczucie tak potrzebne w pandemii
Historia przekazana KSD przez bliskich p. Waldemara skłania do przypomnienia, jak ważne jest uczucie wdzięczności, jakim źródłem mocy może ono być. Uczucie tak rzadko okazywane ostatnio, a może wstydliwie już skrywane, zapominane. "Bo nam się należy!" Postawy roszczeniowe wychowanych w wygodach stają się powszechne, powszechnie akceptowane.
Pan Waldemar, postawny i w świetnej kondycji 85-latek, stale pracujący inżynier mechanik, w czasie pandemii bardzo starał sie przestrzegać zasad ochrony przed wirusem Covid-19, a jednak zakaził się, choroba rozwijała się błyskawicznie, w ciężkim stanie trafił do szpitala. Zachorowała równocześnie jego żona, ale na tyle znośnie, że mogła zostać w domu. Najgorsze wspomnienia p. Waldemara, jak i słyszane od wielu innych ciężko choryxh z powodu Covid-19 dotyczą nie tylko samych cierpień, walki o oddech, braku jakichkolwiek sił, a mówią oni o skrajnej samotności, o braku kontaktu z bliskimi, o wizji odchodzenia ze świata w pustce, bez dotyku ukochanych dłoni najbliższych. Mówił p. Waldemar o ciężarze lęku o żonę, o bezsilności, że nic nie może zrobić, nawet rozmawiać z nią. Gdy nareszcie stan na tyle się polepszył, że dano choremu telefon komórkowy, nie miał sił, by mówić, by wybrać numer. Zachowanie jego przypominało ...cudem uratowanego himalaistę, który bez tlenu zaatakował Everest i padł ofiarą choroby wysokościowej. Takie porównanie, bo teraz powrót chorego jest powolny jak tam, na najwyższym szczycie, krok za krokiem, upadek i podnoszenie się z największym wysiłkiem, staje chory tylko przy pomocy silnych domowników. Z trudem na nowo ćwiczy mowę, słowa gdzieś grzęzną, sił brak...wraca mozolnie, każdy dzień to kolejny "obóz", a do bazy tak wciąż daleko.
Pan Waldemar opowiedział o tym, jak lekarze przy nim czuwali, pielęgniarki, ale najtrudniej mu było, gdy już samodzielnie oddychał, brak sił fizycznych i brak sił, by nadal żyć! wtedy najbardziej potrzeba bliskich, wsparcia do odzyskania woli walki ze skutkami choroby, do powrotu do żywych. Lekarze przychodzili często, spędzali każdą chwilę przerwy na kawę ? przy starszym człowieku przecież, ledwo się tlącym. Opowiadali mu o sobie, probowali pytać, przywracać kontakt, nadzieję, Zaglądał kapelan, z Panem Jezusem, ale przecież był tylko jeden na cały zakaźny szpital, ryzykując swoje własne zdrowie, życie.
Wdzięczność dla medyków, ratowników, pielęgniarek, salowych... tymczasem internet pełen hejtów, ośmieszania autorytetów lekarzy, kpiny ze służby zdrowia. Nie pamięta już większość, jak wyglądały szpitale w PRL i długo potem, wypiera się wielu "biznesowców medycznych" jak blisko było do prywatyzacji szpitali i całej służby zdrowia. Nie byłoby szans, dla tak zagrożonych zakaźnie chorych, zapewne.
Bliscy p. Waldemara napisali więc list do lekarzy, z podziękowaniem za uratowanie ojca rodziny. Za opiekę, za szacunek dla starszego pacjenta. Taki list to rzadkość, a że trafił do nas, to publikujemy go, za zgodą p. Waldemara. KSD przyłącza się do podziękowań za uratowane życie, za ofiarność lekarzy. Tak, tych "na NFZ".
/atp/