To już prawie trzy lata, kiedy żyję wśród bezdomnych. Wcześniej im tylko pomagałem. W pewnym momencie sam nim zostałem. Okradł mnie z majątku całego życia nieświętej pamięci brat. Skorzystał z okazji. Sparaliżowany po wypadku samochodowym, przez miesiące przebywałem w szpitalu. Sprzedał wszystko. Zniknął. Później zmarł, o czym nie wiedziałem, a po mój majątek wpadł na chwilę jego syn z USA.
Zostałem schorowanym bezdomnym. Trzy zawały serca, zniszczone kolano, uszkodzony kręgosłup, podejrzenie raka płuc /kara za palenie bez umiaru/. Przyjaciele gdzieś przepadli. Byli kiedy miałem pieniądze i do czegoś mogłem im się przydać. Z setek znajomych pozostały trzy osoby, które często kosztem własnego zdrowia, opiekowały się mną. Przyznam, że nie głodowałem i chodziłem ubrany przyzwoicie. W najtrudniejszych chwilach Anioł siedział przy szpitalnym łóżku, opłacał pobyt w hostelach, uwalniał od kar za spanie w miejscach publicznych, odwiedzał w więzieniu.
Prawie pięćdziesiąt lat pracy w zawodzie dziennikarza i kilkaset złotych emerytury. Gdyby nie Anioł, być może nie byłoby tego tekstu. Z uporem twierdzi, że jeszcze dam radę.
Na początku były ławki w parkach, dworce kolejowe, klatki schodowe. Norma. Brak pomocy, depresje, niechętne spojrzenia na ulicach.
Wzajemna pomoc wśród bezdomnych. Bezcenne. Nic nie ma a z tobą się podzieli. Niestety, zdarza się, że okradnie.
Poznawanie środowiska bezdomnych. Dzień po dniu. Od dawna byłem przekonany, że to nie tylko alkoholicy i złodzieje. Podobnie jak przed laty z Markiem Kotańskim, zacząłem walczyć z uproszczeniami. Na stu poznanych bezdomnych jedna trzecia jest uzależniona od alkoholu. Bez wykształcenia, bez nadziei na poprawę bytu. Bezdomni, to także ludzie wykształceni, świetni fachowcy wszystkich zawodów, zaradni, pracowici, a jednak... Bezradni i bezdomni.
O opiece oferowanej przez państwo, samorządy i organizacje społeczne innym razem.
Ocena będzie negatywna. Panuje klimat "komuny", uproszczeń i często chęci dorobienia się na nieszczęściu innych.
Po miesiącach pierwszy ważny krok. Powołanie Stowarzyszenia "Dom i Praca". Organizacji samopomocy bezdomnych. Działania w myśl zasady "bez łaski". Oczywiście, że tak się nie da.
Z próżnego i Salomon nie naleje.
Dzięki pomocy, najczęściej anonimowych darczyńców, zamieszkałem z kilkoma bezdomnymi w hostelu. Spokojne noce, kąpiele, wspólne posiłki. I co najważniejsze, możliwość szukania pracy przez Internet. Namówiłem do chwilowego zapomnienia o wcześniejszych źródłach zarobku. Zbieraniu puszek, złomu, całkiem użytecznych rzeczy, które później trafiały na bazary.
Nowa praca. Najczęściej na budowach. Na to akurat nie mam szans, ale większości się udaje.
Pracują dorywczo. Zaczynają doceniać samych siebie. Okazuje się, że mogą!
Wirus bezdomności skazywał od zawsze na izolację. Wszędzie. Bezdomni od zawsze mieli "kwarantannę". Wielu z was teraz już poznało jej okrucieństwo.
To co napisałem ma służyć pokrzepieniu serc.