Strona główna
Postanowienia noworoczne według księdza Popiełuszki
Inna Meshkorez
Od kilku lat pod koniec roku robię sobie postanowienia noworoczne. Stawiam pewne celu dotyczące mojego życia, do których wracam za rok i sprawdzam co się udało, w czym kompletnie poległam. Wtedy te mniej udane przenoszę na rok kolejny, podkreślając, iż nad tym punktem warto popracować więcej. Zawsze owe postanowienia były absolutnie nie związane w wiarą, bardziej z rozwojem osobistym, np.: poprawić angielski czy więcej ćwiczyć, by poprawić sylwetkę.
Rok 2022 będzie inny, postanowiłam to wtedy, gdy podliczyłam ilość spowiedzi za rok obecny. Okazało się, że skupiając się na rozwoju osobistym zupełnie zaniedbałam ten duchowy. Wtedy pomyślałam, że może warto dodać do mojej listy coś naprawdę ważnego.
Naturalne jest, że na myśl przyszedł też bł. Ks. Jerzy Popiełuszko, którego mam łaskę od paru lat nazywać swoim przyjacielem. On zostawił nam taki ogrom pięknych i bardzo wymagających myśli, że niewykorzystanie ich do czegoś naprawdę dobrego będzie poważnym zaniedbaniem. Proponuję więc, razem z bł. Ks. Jerzym Popiełuszko, sześć punktów społeczno-religijnych, na których można się skupić w zbliżającym się roku.
Zacznijmy od początku, od punktu, bez którego ciężko ruszyć dalej - „Teraz więcej czasu poświęcam na modlitwę i duchowo czuję się o wiele silniejszy”. Modlitwa czy raczej rozmowa jest duchowym ładowaniem się od źródła naszego zasilania – Boga. Ksiądz Jerzy doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wiele jego przyjaciół wspomina, że potrafił wyciszyć się nawet pośrodku zgiełku. W pokoju na plebanii na warszawskim Żoliborzu zawsze miał mnóstwo ludzi. Zwykle zachodził do pokoiku „za szafą” – tzw. zonę sypialną i skupiał się na modlitwie. W jego zapiskach też jest dużo wzmianek poświęconych modlitwie, rekolekcjom. Przed Mszami za Ojczyznę lubił gdzieś wyjechać, by w ciszy i skupieniu przygotować tekst homilii. A czasem, gdy nie było czasu na wyjazd po prostu wchodził na chór w kościele i tam odmawiał różaniec, który był jego ulubioną modlitwą.
Ksiądz Jerzy uczy nas, że nawet kiedy nie mamy czasu na rekolekcje czy dni skupienia – zawsze można znaleźć parę minut na modlitwę. Nie muszą to być od razu nowenny pompejańskie, wystarczy parę minut szczerej rozmowy i oddania się Panu Bogu. Liczy się bowiem serce włożone w modlitwę, nieilość odmawianych różańców.
Kolejnym, równie istotnym zagadnieniem, nad którym warto jest popracować jest kwestia spędzania wolnego czasu. Ksiądz Jerzy powtarzał, że „Nie wolno marnować czasu, daru Bożego”. To jest bardzo ważne. Kiedyś przeczytałam, że nie szatan przychodzi kusić wtedy, kiedy nic nie robisz, kiedy jesteś otwarta na jego działania. Nie chodzi o to, by nie odpoczywać i cały czas być pochłoniętym życiem. Tylko o to jak wykorzystujemy dany nam czas.
Nie wiem jak wy, ale ja zauważyłam po sobie, że takie mnóstwo czasu marnuję na Facebook czy oglądanie seriali. Wydaje się, że przychodzisz po pracy i nic się nie chce robić. Idziesz się położyć i zobaczyć nowy odcinek serialu, czy sprawdzić Facebooka. Nagle się okazuje, że minęło dwie, trzy godziny. To są takie pochłaniacze czasu. Ja mam z tym problem, bo przestałam nad tym pracować. Zamiast tego można zrobić tyle pożytecznych rzeczy. Warto, byśmy wyznaczyli sobie konkretną ilość czasu dziennie na media społecznościowe czy seriale – na to z co niepotrzebnie zabiera nam mnóstwo czasu – i ograniczyli to minimum. Warto przypomnieć sobie, jak to jest być wolnym.
Modlitwę i czas wolny mamy za sobą, teraz czas na pracę. Ksiądz Jerzy uczy na swoim przykładzie: „Gdy zastanawiam się, czy coś zrobić, postanawiam albo nie robić tego wcale, albo traktować to bardzo poważnie i wkładać serce w to, co robię”. Sam wspominał, że nauczył się tej zasady od swojego ojca. Sumienne wykonywanie swoich obowiązków wymaga cierpliwości i poświęcenia. Ksiądz Popiełuszko taki był, jeśli coś obiecał, musiał to wykonać. Nigdy nie rzucał słów na wiatr. Znajomi wspominali, że przy nim nie można było powiedzieć, że czegoś brakuje lub o czymś się marzy. On brał to na poważnie. Zazwyczaj za kilka dni zjawiał się na progu z tym, o czym rozmawiali. Kiedy powierzono księdzu Jerzemu Msze za Ojczyznę rozkręcił je do takiego stopnia, że cała Polska zjeżdżała się raz w miesiącu do Warszawy.
Lepiej jest czasem zrobić mniej, a dobrze niż wziąć się za kilka spraw i z żadnej się nie wywiązać. Ksiądz Jerzy uczy nas rozsądnemu podejściu i zdrowemu ocenianiu swoich możliwości. Ja sama najlepiej wiem o swoich możliwościach, ale też ograniczeniach. Często chcąc uszczęśliwić wszystkich podejmujemy się wielu obowiązków, apotem brakuje nam sił i zapału. Warto jest rozstawić priorytetu i uczciwie podchodzić do wszystkiego co się zamierza zrobić.
Kolejne trzy zasady wiążą się naszym stosunkiem do innych osób. Żyjemy w społeczeństwie i jesteśmy bardzo istotną jego częścią. Nasz humor, kondycja psychiczna i nastawienie wpływają na nasze otoczenie. Kiedy ja nie mam humoru, cierpią moi najbliżsi. A Ksiądz Jerzy mówił, że „Bóg zawsze odpowiada dobrocią. A my? Próbujemy nieść Boga w swoje środowisko. Przetwarzajmy zło w dobro i owego dobra rozsiewajmy wokół siebie jak najwięcej”. To się wydaje takie proste, ale zarazem jak czasem jest trudno być dobrym wobec kogoś, kto nas wkurza. Czy zwyczajnie, kiedy mamy gorszy dzień, a musimy się uśmiechać i udawać, że wszystko w porządku. Wiele osób, w tym ja, nie potrafią tak czynić. Każdy kto znajduje się w moim otoczeniu, kiedy nie mam humoru, ucierpi.
Ksiądz Jerzy zawsze odnosił się z szacunkiem do każdego człowieka. Nie patrzył na to, jak się czuje czy jest chory, zmęczony lub gdzieś się śpieszy. Człowiek, który zwracał się do niego w tym momencie był najważniejszy. Zawsze odpowiadał dobrocią, nawet do tych, którzy zasługiwali tak po ludzku, na zwykłego kopa.
„Nie jest dobrze, gdy śmiechu trzeba się uczyć. Spotykamy na co dzień w tramwajach, w sklepach, na ulicy wielu ludzi zgorzkniałych i niezadowolonych…”. Wiemy o tym zbyt dobrze, szczególnie w ciągu ostatnich dwu lat. Ile spotykamy na co dzień ludzie przerażonych, zamkniętych. Pandemia zrobiła z nas podejrzliwych i skupionych na własnym bezpieczeństwie ludzi. Jaki uśmiech, kiedy do tramwaju wchodzi panienka bez maseczki? Jak mogę się uśmiechnąć na kogoś kto przy mnie kicha czy kaszla? A przecież jeden uśmiech wystarczy, by stopić lód obojętności. Ksiądz Jerzy był człowiekiem radosnym. Skoro jesteśmy chrześcijanami i chroni nas sam Jezus Chrystus, to jakiż mam powód do smutku? Czy istnieje coś, w czym by Bóg mi nie pomógł? Uśmiechajmy się, i niech świat sobie myśli, że zwariowaliśmy…
„Ludzi nigdy nie wiązałem ze sobą, lecz z Chrystusem i Kościołem” – bo nie ja muszę być najważniejszy. I nie wszyscy muszą mnie lubić. Czasem boimy się coś powiedzieć, zwrócić uwagę komuś kto się myli, bo przecież co o mnie pomyśli. A jeśli przestanie mnie lubić? A przecież mam swoim życiem wskazywać na Jezusa! Jeśli będę zachowywać się tak jak oczekują ode mnie ludzi i zatrzymywać ich tylko na sobie, to przeze mnie ten człowiek jeszcze długo może nie spotkać Boga na swojej drodze.
To jest recepta na świętość według księdza Jerzego Popiełuszki. Spójrz, może się wydawać, że to są zwykłe słowa. Może zbyt banalne i proste, które niczego nie wniosą do mojego życia. Nie pomogą mi udoskonalić języka czy schudnąć. Nie sprawią, że dostanę lepszą posadę w pracy. Zrobią co innego, zbliżą mnie do Boga i do człowieka. Ten przepis został już sprawdzony przez księdza Jerzego. Jak uczył tak żył i zobacz, gdzie go to zaprowadziło – na ołtarze! Może też warto spróbować, kto wie, gdzie mnie zaprowadzi owa recepta na nowy rok? A co ty na to?